In Blog

SEOUL SOUTH KOREA TRIP / Seul Korea Południowa Wycieczka

Rate this post

wycieczka_seul_podroz_korea

Seul Korea Południowa Wycieczka – reportaż

Z wielką przyjemnością zapraszam do obejrzenia fotoreportażu z naszego kilkutygodniowego wyjazdu do Korei Południowej. Naszym celem było przede wszystkim miłe spędzenie czasu i dokonanie porównania Korei Wirtualnej ( z którą jesteśmy na co dzień od 10 lat) i tej rzeczywistej. Nie nastawialiśmy się na robienie zdjęć, video czy wieczne pstrykanie fotek oraz selfie smartphonem. To zwyczajnie przeszkadza i jest męczące. To co udało się nam zrobić bez zbędnych męczarni – pokazujemy Wam wraz z komentarzem 🙂 Myślę, że kolejnym razem bardziej skupimy się na archiwizacji wrażeń 🙂 Miłego oglądania i czytania – dla tych, których Korea żywo interesuje. PS. Wpis zawiera osobiste przekonania i subiektywne opinie, z którymi nie każdy musi się zgadzać i nie każdy musi je podzielać (niektórzy nawet poczują się urażeni). Jednak nie umniejsza to wartości wizualnej poniższej foto – relacji.

korea_trippodróż_korea

To zaczynamy… Wyjazd zaplanowaliśmy na początek listopada. Czas dobry i niedobry. W sumie to nie wiedzieliśmy czego się spodziewać: Będą złote i czerwone liście na drzewach, czy będzie łyso? Będzie słoneczna jesień czy spadnie śnieg? Będzie wojna czy nie będzie? Będzie skażenie bo Kim przesadził z testami nuklearnymi czy nie będzie? Ruski zestrzelą samolot czy dolecimy? No i w sumie było wszystkiego po trochu…było też trzęsienie ziemi, którego nie mieliśmy w planie… Podróż poprzedziły moje miesięczne przygotowania do wyjazdu. Polegały na turbo skrupulatnym przygotowaniu mapy z atrakcjami, restauracjami i hot spotami. Powiem nieskromnie – lepszego przewodnika nie ma na rynku – mogłabym sprzedawać to moje KNOW HOW 🙂 W każdym razie opłaciło się planowanie – bo wyjazd przebiegł nadzwyczaj gładko. Bilety zakupiliśmy w super korzystnej cenie tj 2100 zł od osoby w obie strony w liniach lotniczych LOT. Cena obejmowała 4 przeloty!!! Z Poznania do Warszawy Bombardierem i z Warszawy do Incheonu nowiutki Dreamlinerem (kiedyś podróż kosztowała 4x tyle). Lot oczywiście bezpośredni – jedyne 8 godzin. Przylecieliśmy za szybko i musieliśmy czekać 30 minut na płycie lotniska. Obsługa lotu świetna. Naprawdę dbają o klienta – szczególnie o tego koreańskiego – ponieważ obsługa już na lotnisku mówi po koreańsku. Byłam pod wrażeniem – szczególnie stewarda, który mówił po “korejsku” śpiewająco! Pani sprzątająca sanitariaty na lotnisku w Warszawie przeklinała wszystkich skośnookich ;), których było zatrzęsienie (masa Chińczyków i Koreańczyków – byłam w szoku!). Krzyczała, że ma ich dosyć, bo zapychają zlewozmywaki wypluwając plwociny do miski umywalki. Faktycznie 2 były zapchane jakąś szarą mazią – ohyda. Już na miejscu w Seulu przekonałam się co znaczy solidne charknięcie z głębi płuc. Ale anegdotka o charkającym Koreańczyku później…

Lot przebiegł super szybko, bez turbulencji. Czas umilały filmy w 3 językach. Były również koreańskie produkcje i amerykańskie przeboje kinowe. Jedzenie bardzo dobre. Wino i napoje serwowały stewardesy wedle życzenia. Były kocyki  i poduszeczki. Obok nas siedziała koreańska adżuma, która słowem się nie odezwała chociaż starałam się do niej powiedzieć co nieco po koreańsku i ją zachęcić. Adżuma dostała ksywkę KOALA – ponieważ miał kjutaśną poduszkę do spania z misiem koala. KOALA spał całą drogę….

O skali zainteresowania Polską świadczy ilość koreańskich pasażerów na pokładzie samolotu. 3 łyse głowy w kokpicie – to zgaduj zgadula – kto???? Polacy. Czyli 3 + 2 = 5. Pięć sztuk Polaków a reszta Koreańczycy. Jedynym pasażerem 1 klasy był buddyjski mnich w sandałach i solidnych wełnianych skarpetach z laptopem pod pachą. Gdyby to ksiądz Rydzyk leciał pierwszą klasą,  pewno pół Polski wylałoby na niego przysłowiowe pomyje i zarzucono by mu rozrzutność. Ot taka hipokryzja.

Po wylądowaniu i odprawie u ślicznej,  ale obrażonej na cały świat koreańskiej nuny (nie pomógł nawet uśmiech i anjonghasejo) udaliśmy się na podróż kolejką po bagaże. Lotnisko jest duuuuuże, ale raczej nie powinien się nikt zgubić. Zakupiliśmy 2 wątpliwe napoje….o smaku i wyglądzie wody z kałuży. Pamiętacie smak z szkolnych lub kolonijnych stołówek. Smak herbaty z naczynia, w którym wcześniej parzono kawę? Tak to właśnie smak napoju z wyciągiem z korzenia łopianu. Owszem zdrowe to: na włosy, paznokcie, niestrawność, dobry metabolizm itd. ale niezbyt smaczne. Tak pokrzepieni 😉 udaliśmy się odebrać kartę sim, którą wcześniej zamówiliśmy w Polsce. Uważam, że jest to najtańsze i najlepsze rozwiązanie. Polecam KT Olleh. Śliczna dziewczyna w bajecznym makijażu wpakowała nam z prędkością błyskawicy kartę do telefonu – SAMSUNG 7 – obsługując telefon w polskim języku :). Tutaj link do usługi https://roaming.kt.com/rental/eng/product/sim1.asp 5 minut i było po temacie.

Później trzeba kierować się na kolejkę Airport Railroad, która zawiezie Cię do samego centrum Seoul City Station. Trasę 65 km pokonujesz w 45 minut za cenę 6,40 zł 🙂 śmieszne pieniądze! Nie warto pchać się na Express pociąg bo jest drogi i tylko 15 minut szybszy, autobus to też jest gorsze rozwiązanie. Zanim pojedziecie trzeba jeszcze kupić T MONEY CARD. Nabijesz sobie na nią koreańskie WONy. W tej chwili obsługa automatów jest po angielsku – więc to nie jest taki problem. Chociaż uważam, że warto znać hangul – czasami bardzo się to przydaje. Ja przed wyjazdem zrobiłam sobie szybki kurs pisania i czytania po koreańsku co okazało się być świetnym pomysłem 🙂 Kartą zapłacisz za komunikację miejską, uzyskując drobny rabat oraz za zakupy w sklepach typu 7 Eleven, GS25, muzeach.

Z Inczonu dojechaliśmy, oglądając cudne widoki do centrum a później jedną stację metrem do Ratusza (SEOUL CITY HALL) skąd mieliśmy już rzut beretem do naszego hotelu NEW KUKJE HOTEL w samym centrum Seulu na ulicy Sejonga 🙂 Świetna miejscówka – z lewej Gung/ pałac z prawej pałac 🙂 widok na góry i majestatyczną statuę Sejonga. Blisko do handlowej dzielnicy Myeongdong i Namsan Tower. To jest raczej dzielnica biurowa – czyli dużo białych kołnierzyków, limuzyn (koreańskiej wersji Bentleya). Hotel jest najniższy z wszystkich w okolicy ale z fantastycznym widokiem i restauracja na dachu.  Jak na standardy koreańskie pokój był spory z dużym oknem i gigantycznym łóżkiem (nie bez przesady na 4 osoby). Dobrze, że łózko było super wygodne – bo niestety podróżując w kierunku z zachodu na wschód mamy 8 godzin różnicy czasowej i czeka na nas zdecydowanie gorszy JETLAG  niż powrotny 🙁 My zlądowaliśmy w hotelu około 10 rano i w sumie bylismy dość rześcy ale głodni. Zostawiliśmy bagaże w recepcji i udaliśmy się do pobliskiej knajpy dla wtajemniczonych… czyli dla miejscowych (turyści raczej rzadko tam trafiają). Restauracja założona w 1968 roku PUKOKUKCZIB. Mugyodong pollack soup 무교동 북어국집 Zjedliśmy zupę z… SUSZONEGO POLAKA 🙂 hahaha Dzieci naszych sąsiadów w Poznaniu miały ubaw z nazwy zupy. Zupa z suszonej ryby z dużą ilością tofu, świeżego szczypioru, prażonych alg, kawałków ryby, fermentowanych krewetek + oczywiście kimczi (najlepsze jakie jedliśmy przez miesiąc w Seulu) musujące, średnio pikantne i słodkie. Właściciel zrobił nam specjalnie jajeczka sadzone na miękko. Zupa w cenie około 27 zł od sztuki – czyli tanio jak na stolicę. Pierwszym szokiem dla nas była szybkość i efektywność konsumpcji jedzenia. Porcje zupy jak dla nas były jakieś gigantyczne. Ja dałam radę zjeść tylko pół porcji – w tym czasie dosłownie wszystko zdążyły zjeść już 2 kolejne kolejki małych Koreanek. GDZIE ONE TO MIESZCZĄ!!!!! TO ZAPRZECZA PRAWOM FIZYKI!!! Dodatkowo była presja bo za plecami ustawiała się kolejka nerwowych klientów, którzy w przerwie w pracy wyszli na obiad. Było zabawnie ale lekko stresująco. Zupa mi smakowała – hmmm średnio (polska zupa rybna lepsza) – kimczi było CZADOWE. (KIMCZI – kiszona kapusta napa / pekińska z ostrą papryką, szczypiorem, czosnkiem, imbirem, marchewką, nasionami sezamu, sosem rybnym, rzodkwią, tartą gruszką czasem fermentowana krewetką – polskim odpowiednikiem bez dodatków jest kapusta kiszona).

NEW KUKJE HOTEL  Czas w hotelu spędziliśmy bardzo miło. Jestem zadowolona – naprawdę świetna lokalizacja, cicho, czysto , wielkie łóżko, czajnik, woda, herbata, internet, sklepik GS25 czynny 24h, w którym kupowaliśmy słodkie przekąski i nasze kanapki ryżowe 🙂 z bulgogi. Po powrocie z szybkiego obiadku dopadł nas JETLAG. Położyłam się na łóżku i zasnęłam – obudziły mnie jakieś dziwne okrzyki o 19:00. Co się okazało – na dobre rozkręcał się protest pracowników Telewizji KBS pod oknami naszego hotelu. Rozstawili głośniki, telebimy – założyli opaski na głowy, wzięli świece do rąk i zaczęli wylewać żale. Protesty trwały jeszcze 2 dni 🙂 Oni krzyczeli a my poszliśmy na Myeongdong wszamać ośmiorniczkę a później na pyszną kolację, na KOREAN BBQ i Bulgogi.

Po lewej Doksugung i kilka budynków w stylu minimalistycznego artdeco oraz kościół rzymsko – katolicki w stylu neoromańskim. Niezły eklektyzm!

Po prawej, w oddali statua Sejonga,  a  tuż za nim Kjongbokgung – czyli drugi pałac z pasmem gór w tle. (Mój ulubiony widok porankiem). Po lewej biurowiec LOTTE. Czy wiecie, że czekolada WAWEL jest już koreańsko- japońska? Markę WAWEL kupiła Grupa LOTTE kilka lat temu…… Koreańczycy dbają o swoje interesy w przeciwieństwie do nas. Rozumieją też w przeciwieństwie do nas, że wybór konsumencki jest wyborem politycznym. Promują i konsumują w dużej mierze własne marki. My niestety mamy kompleks niewolnika – a z szczególnym uwielbieniem kupujemy auta od okupanta i hiszpańskie papryki z portugalskiej “Stonki” aka Biedra.

Nasze ulubione przekąski: zupka z kości wołowych  gomtang, kawa Barista, baton Ghana, kanapka ryżowa z algami i bulgogi, migdały w polewie czekoladowej o smaku zielonej herbaty z GS (pyszne). Nie kupujcie żadnych produktów typu Kitekat o smaku zielonej herbaty Nestle – to jest niezły SHIT o smaku słodzika. Prażone algi i ostre chrupki o posmaczku ośmiorniczki marki No Brand :). Strajk trwa a my idziemy na pierwszy zwiad do dzielnicy uciech – …..dla zakupowiczów.Pewno oglądaliście dramy koreańskie (seriale tv) o neurochirurgach naczyniowych, ostry dyżur i kolejny przypadek tumoru mózgu (guz). Poniżej  na focie typowy słup z gęstym okablowaniem i antenami. W Korei mają najszybszy  na świecie Internet 5G – i jest praktycznie wszędzie. To typowy przykład smażyciela mózgów i rakotwora. Promieniowanie elektromagnetyczne i anteny będą jak przypuszczam już niedługo główna przyczyną wielu problemów zdrowotnych tego narodu. Wielki eksperyment medyczno – naukowy na całym społeczeństwie. Nikt głośno nie mówi o koszmarnym wpływie takich anten na zdrowie – białaczka i tumory są najczęstszym  efektem 🙁 ich działania. Biznes jest biznes….

Myeongdong – dzielnica przekąsek ulicznych, zakupów i raj dla fanek kosmetyków koreańskich i wszelakich dupereli 🙂

Bożyszcza koreańskiej dramy: Lee Minho, Lee Jong Suk i pięknooki 😉 weteran Lee Joon Ki. A dalej platonicznie zakochana ćwierć idiotka stroi głupie miny 😉 A gdzież tam z tyłu wylądował nasz Flower Boy?

Na wieczorną przekąskę skosztowaliśmy PRZEPYSZNĄ!!!! KAŁAMARNICĘ w cieście. Przecudne to stworzonko, które z taką gracją pływa w wodzie, że nie można oczu oderwać. Równie pięknie smakuje. Pyszna jest też duża ośmiornica – jej grube macki, mięsiste pocięte na kawałki i przypieczone palnikiem. Pyszne, o lekko morskim posmaku i chewy – ale nie gumowate. Smakowały. Można tez przekąsić gigantyczne grillowane ślimaczki. Jeszcze bardzo smakowały mi takie pączusio / ptysie z ośmiorniczką posypane suszonymi płatkami tuńczyka o wyrazistym smaku ryby i polane majonezem i sosem teryaki.

Krótka anegdotka o mojej przygodzie z firmą Etude House. Dziewczyny pewnie wiedzą, że to koreański gigant kosmetyczny. Marka na swoje stronie internetowej na pierwszej odsłonie i materiałach reklamowych komunikowała jakieś konotacje z Francją?!?!  ‘Etude’ comes from Frederic Chopin’s studies of the piano. Etude simply means study in French” Na 1 stronie jak byk po angielsku i koreańsku napisane był, że Fryderyk Chopin był francuskim pianistą. Mój obywatelski obowiązek nakazał mi niezwłoczną interwencję. Jeszcze tego samego dnia wysmyczyłam e-mail do bazy głównej Etude House i na ich facebook. Zażądałam natychmiastowego sprostowania  – jednocześnie informując o życiorysie i pochodzeniu Fryderyka Chopina. Nie liczyłam na reakcję (gdzieżby gigant ze wschodu przeczytał moją wiadomość). Poza tym przyzwyczaiłam się do ogólnej niewiedzy historycznej i ignorancji. Ale ku memu zdziwieniu już na drugi dzień otrzymałam 2 wiadomości z przeprosinami!!!! Etude House przepraszał mnie uniżenie. Błąd został sprostowany jeszcze następnego dnia. Zapamiętam do końca życia jak na pierwszej stronie wytłuszczonym tekstem widniało FRYDERYK CHOPIN POLISH COMPOSER. Zmienili nawet na stronie internetowej – tak szybko! Tak, tak to moja zasługa – raz pozwolę sobie na przechwałkę. Koleżanki mi nie mogły uwierzyć. Gdzieś nawet mam archiwum w odmętach moich opasłych dysków. Teraz strona www chyba się troszku zmieniła. Jeden tylko problem – popsułam im tę koncepcję z 100% francuskimi proweniencjami ….a miało być tak Francais. Znalezione obrazy dla zapytania etude house CHOPIN

Sklep kosmetyczny Mamonde jest super estetyczny – ta kolorystyka, wystrój, mebelki, design!!!!!!!! I te śliczne deco’we lampki. Me gusta.

Facet z krwawiącym nosem i podbitym okiem?????

Mój mąż pełen miłości :))))

Bajecznie opakowane i pachnące herbaty od OSULLOC’a

Świąteczny, bożonarodzeniowy wystrój elewacji był bajeczny i przyciągał wzrok wszystkich przechodniów. Uczta dla oka i ucha 🙂 Reklama z piękną, utalentowaną aktorką i matką 2 dzieci –  Jun Ji Hyun. Podziwiam – uroda i osobowość – ambitna sztuka! Lubię piękne kobiety z mocnym charakterem i osobowością!!!!

Wystawna kolacja, na którą zaprosił nas nasz przyjaciel Miłosz. Były 3 rodzaje mięs, wołowina, żeberka i pyszne, dobrze ukiszone kimczi. Delektowaliśmy się też Makoli (gęste, mleczne i musujące wino ryżowe) – premium – bo gęste, słodkie i budyniowate w smaku – jak wszystkie lepszej jakości. Dziękujemy za tę super ucztę i maraton knajpowo – piwny z polityczno – obyczajowym dyskusjami!!!  

Miłosz….ale my jacyś trochę podobni – tak nos i uśmiech…………..hmmmmm

Bardzo fajna restauracja na Myeongdong WANGBIDŻIB. Wangbijib 왕비집 명동본점 Dobre jedzenie. Gotowe zestawy są smaczne i w przystępnej cenie. Ale koreańska wołowina jest makabrycznie droga. Kilogram takiej wołowiny (oczywiście pysznej i delikatnej nawet saute) kosztuje jedyne 😉 1200 zł. Na początek zjedliśmy bulgogi w sosie własnym (bardzo dobre) z różnymi przystawkami, pikantnym makronem. Później zamówiliśmy 120 g wołowiny koreańskie 34000 KRW……………..najdroższa wołowina w moim życiu – no może pomijając stołowanie się w Norwegii, która faktycznie jest najdroższym krajem na świecie. Wołowina pyszna. Pan z obsługi smażył ją dla nas na naturalnym drewnie. Sama formuła koreańskiego grilla jest bardzo fajna i urzekająca. Coś co niezaprzeczalnie chcielibyśmy mieć w Polsce! Bardzo dobre w tej knajpie jest Kalbi (żeberka) – co prawda za 16000KRW porcja mięsa symboliczna ale pyszna. Mięso w Korei w ogóle jest drogie. Polacy nie są przyzwyczajenie do ceny boczku np. 1 kg za 150 zł. U nas mięso kosztuje grosze w porównaniu do cen w Korei Pdn. Importowane mięso amerykańskie i niemieckie jest tańsze od lokalnego – ale gorsze w smaku.

Po lewej to co dostajesz.(Również powyżej na zdjęciu górny lewy narożnik). A po prawej zdjęcie z menu. Wklejam dla przestrogi dla nie zorientowanych!

Maciuś jak KAWAII ;;) kekekekeke

“Ciocia” Marcia przeżywa po 40stce drugą młodość………….

Ukochane Szajniaki SHINEE. Moja pierwsza koreańska miłość 🙂 KeyBum (aka Kisiel), Taemin, Choi Minho (aka Mięcho), Onew – fantastyczny głos i nasz super uzdolniony i genialny – świętej pamięci Jonghyun. Z resztą do dziś twierdzę, że jest to jedna z najlepszych grupo pomimo lat, które upłynęły. Prezentują zawsze równy, wysoki poziom, przeszli próbę czasu. Jongha – niestety presja i depresja oraz koreański styl życia pełen wyśrubowanych ambicji i oczekiwań – ZABIŁ :(. Moje krwawiące serce pedonoony 😉 (oczywiście z tym pedo to taki żart koleżanek) Tak pięknie było 7 lat temu…

Marlboro Man czy CHOI MINHO?

W pierwszy dzień po przylocie byliśmy bardzo aktywni. Zaliczyliśmy 2 knajpki, Myeongdong z ulicznym jedzeniem, zakupy kosmetyczne i kilka sklepików spożywczych o raz wyprawę na Namsan Tower – wieże telewizyjną. w parku Namsan. Wróciliśmy do hotelu koło 1 w nocy. Poniżej drobne zakupy przekąsek przed marszem na górę.

Wysokoprzetworzona parówka na kiju – ciekawe czy dzieciaki w Polsce by to łyknęły?

Oczywiście nie mogło zabraknąć Suzy Bae (1 od lewej poniżej na pudełku kawy rozpuszczalnej), która dorobiła się fortuny na reklamach. Tak na rozgrzewkę  stare viedo “Hush” MISS A  z udziałem Suzy – prawie tak ostre i gorące jak ten samgjopsal (boczek) z wasabi 😉

Niezły design opakowań. Przywieźliśmy 3 sztuki do polski 🙂 Chociaż 7 zeta za taką małą pojemność to sporo.

Powyżej można dostrzec mega kolejkę do kas kolejki linowej na górę Namsan. Postanowiliśmy to olać i iść na piechotę. Przy okazji weekendu było mnóstwo zakochanych par z kwiatami 🙂  Mega romantycznie – szkoda, że takiej idylli nie ma na co dzień w koreańskich związkach…

uuuuuuuuuuuuuuuuu….godzina duchów. No tak mamy prawo być zmęczeni – dzisiaj rano przylecieliśmy a wracać będziemy z Namsan koło 1 w nocy – z butelką sodżu w ustach.

O mamo……to się nazywa banalna fota na niezłej strzydze, w sportowych obciągaczach.

JEST, JEST UKOCHANA, NAJWSPANIALSZA POLSKA!!!!!!

Miasto wielkie i imponujące. Nic…mieszka tu przecież odpowiednik  1/3 mieszkańców Polski.

Wiem, wiem, żenujące jest robić zdjęcia w ubikacji – ale to pewnie pierwszy raz i ostatni mam takie widoki…;)

Wyrzucanie śmieci do kubełka to archaizm i wysoce niehigieniczne zachowanie. Dziwię się bo ten głupi nawyk nie jest powodowany zbyt małą średnicą rur odpływowych…. czy zbyt niskim ciśnieniem wody. Jest to wyjątkowo obrzydliwe – szczególnie w restauracjach…no i dla osób sprzątających toalety (szczypce do wyciągania brudnych od kału i moczu papierków). Koreański rząd próbuje od 2013 roku walczyć z tym procederem. Z wielu, bardzo licznych toalet miejskich w metrze zostały usunięte kosze po to aby zmusić obywateli do wyrzucania papieru toaletowego do muszli. Jednak zabiegi te są mało skuteczne – złe nawyki mocno tkwią w koreańskim społeczeństwie. Artykuł w języku angielskim można przeczytać tutaj http://www.koreaherald.com/view.php?ud=20160315000760

Jak z FALLOUTa

Smażomózgi antenowe i punkt schadzek dla zakochanych.

A poniżej Grand Hyatt, w którym wakacje spędzał Krzysztof Gonciarz (videobloger). Bardzo miły człowiek – ale naprawdę nie rozumiem jak można spędzać poranek w hotelowej siłowni…..i hotelowym basenie – kiedy dookoła tyle ciekawych i niesztampowych rzeczy do odkrycia.

MORDOR (tak go nazwaliśmy) – czyli drapacz chmur – koreański cud techniki i architektury. Na szczycie powinno płonąć oko Saurona.

3d w wydaniu korporacji LG – bardzo fajny. przestrzenny efekt po założeniu okularów.

Panorama wieczornego Seulu oglądana z wieży Namsan.

Mąż robi zdjęcia – a ja powstrzymuję się od śmiechu….

Maciej wkurzony bo przed wyjazdem obcięłam jego loczki 😉 i teraz ma fryz na żołnierza (ołysiłam go).

Seoul City Hall – Ratusz. Wokół Ratusza codziennie odbywały się jakieś manifestacje poparcia albo i nie dla nowego prezydenta (niektórzy zwą go FAKE PRESIDENT), zawody, spotkania, rocznice związków zawodowych, zakończenia roku szkolnego,  itp. Było głośno i tłumnie.  Na pierwszym planie stary budynek, a zaraz za nim szklana elewacja nowego, futurystycznego Ratusza.

Policja ochraniająca McDonalda. Zaprawdę nie wiem o co tam chodziło… może jakieś antyamerykańskie nastroje… Tak czy siak w Maku nie jadam z powodów ideologicznych i  zdrowotnych. Mamusia od dziecka powtarzała “Prawdziwa dama ścierwa nie jada” :). Tak samo szerokim łukiem omijam inną sieciówkę Starbuck’sa  (która chyba jako jedyna panoszy się po Korei jak stwardnienie rozsiane). Podają tam najgorszą kawę na świecie – mielone worki i skrzynki. Wracając do policji – to mają zamiast posterunków mobilne – autokary porozstawiane po mieście 🙂 w nich śpią, oczekują policjanci gotowi na akcję. Taki policyjnych autobusów były dziesiątki – szczególnie przy ambasadzie amerykańskiej. Budynek ambasady USA wygląda jak więzienie.

Zakończenie roku szkolnego. Ornung i uniformizacja 🙂 Typowe dla typu wschodniego. Z tyłu rodzice w granatowych pelerynach a z przodu absolwenci (jakże elegancko) owinięci w aluminiowe folie :).

Jakieś hucznie obchodzone i świętowane rocznice bodajże związków zawodowych. Tysiące w większości mężczyzn skandujących, śpiewających – pełna organizacja! Później wspólne imprezy przy sodżu i nudlach (makaronie) na ulicy i w knajpach.

Powyżej niezła stylówa 🙂 i chłopak też 🙂 Nie ukrywam, że mam słabość do skośnookich, młodych chłopaków. Ale mój mąż mi wybacza tę słabość – w końcu człowiekowi na starość trochę odbija 🙂 Poniżej zawody mikro dronów. Zabójcza szybkość i refleks operatorów. Niedaleko od pałacu jest bardzo fajna restauracja z gwiazdkami Michelin‘a. Zwie się Manjok 오향족발만두. Serwują tutaj świńskie stópki (dżokbal), nóżki i pyszny turbo pikantny makaron. Naprawdę jeden z lepszych posiłków jakie jadłam w Korei. Jestem fanką skórek, uszu świńskich, ogonów, głowizny, pazurków kurzych. Nie lubię za to mięsa z golonki tylko skóry. A tutaj mięso było pyszne, soczyste, aromatyczne i przyprawione zupełnie inaczej niż nasza golonka. Anyż gwiaździsty, kawa mielona, papryczka, sos sojowy, owoce jujuba (dereń jadalny) – do tego kapusta tradycyjna, surowa z dodatkiem octu, papryczki, ogórek, marynowana rzodkiew, zupa z pierożkami i kluskami (tteokbokki) – my mówimy DUPOKI :). Mega dobre i lubię tę zupkę, która bulgocze cały czas na palniku z gazem. Była śmieszna sytuacja kiedy byliśmy tam pierwszy raz (a nigdy tam nie widziałam żadnych białasów, czy obcokrajowców). Szef lokalu pyta się łamanym angielskim czy na pewno przyszliśmy jeść świnie? Z jakimś niedowierzaniem pytał EAT PIG????? Ja mu na to, że tak – po koreańsku (bo się przyuczyłam nazw wszystkich znanych potraw i przydatnych zwrotów). Panie kelnerki były rade, że mówiłam do nich coś po koreańsku. Oni ogólnie chcą tłumaczyć jak coś się je tzn. w jaki sposób i co z czym. My na szczęście wychowani 😉 na koreańskich dramach i programach mieliśmy wszystko obcykane 🙂 Taka przyjemność kosztuje około 160 zł na nasze.

Niedaleko jest tez knajpa z nudlami  Yurimmyeon 유림면- dla fanów dramy i aktora Kim Soo Hyuna. W tej knajpce kręcono kilka ujęć do dramy My Love From Another Star. Ujęcia z dramy https://koreandramaland.com/listings/yurim-myeon-yulim-noodle-house/ Zjedliśmy tam 2 gigantyczne misy rosołu z grubym makaronem i smażonymi pierożkami za 25 zł sztuka. Cóż – jakby to określił mój znajomy Tomek , z którym gram w sieci w gry komputerowe: słona i tłusta woda z kluskami. Polski, aromatyczny rosół z lubczykiem + przypalona cebulka na włoszczyźnie lepszy. Sytuację uratowała marynowana rzodkiew. Taki kubeł rosołu jak z paczki może zemdlić. Koreańczycy, białe kołnierzyki, które masowo tam wbijały na obiad – jadły szybko i z zadowoleniem. Nawet te Koreanki – chudzinki (czasami się zastanawiam czy one tego nie idą zwymiotować – sorry – ale ja ważę 76 kg i nie jestem w stanie zjeść więcej niż połowę). Do dzisiaj nie jestem w stanie tego fenomenu zrozumieć?????!!! Podane w stali jak menażki dla wojska radzieckiego 🙂 Grunt, że MADE IN KOREA

Gyeongbokgung – Pałac Kjongbok. Niedaleko naszego hotelu mieliśmy 2 pałac. Jakieś 2-3 godzin zwiedzania. Pogoda była dość pochmurna – ale było miło 🙂 Jak wiecie może historia Korei jest bardzo podobna do dziejów Polski. Podobnie jak my przez Szwedów, Rosję później (ZSSR) oraz Niemców, Austriaków nękani i okupowani, rabowani  i paleni tak Korea przez 2 największych okupantów Japonię i Chiny była upadlana i dewastowana systematycznie przez długie lata.  Wracając do pałacu – nie będzie tu jakiś fajerwerków gdyż zabytki zostały po prostu zniszczone lub zaanektowane w międzyczasie do własnych celów przez Japończyków. Większość budynków musiała być postawiona praktycznie od zera lub odbudowana. Jednak przestrzeń i elegancka architektura, kształt, kolor pięknie prezentują się na tle gór. Jak już pisałam mój ulubiony widok o poranku.

Muzułmanki na fali HALLYU.  

Long Suasage in the Hole. Polski Hot Dog i grzaniec po godzinach 🙂 Misong Park + Tomasz Cimek. Spotkanie z Przemkiem Krompcem.

W drodze do Tomka mijaliśmy pałac (od nas niedaleko na piechotę), po drodze wstępowaliśmy na zupę i pierożki do  sieciówki poniżej. Zupa – łagodna ala gomtang (z kości wołowych) z pierogami,  2 porcję pierożków smażonych z mięsem i kimchi a czasem z krewetką tygrysią. Te ostatnie najlepsze. Poza tym uważam, że polskie pierogi są the best! Owocowe z truskawkami i jagodami ze śmietaną albo ruskie z cebulką i skwarkami czy boczkiem. A z borowikami i kapustą czy dobrym farszem mięsnym – nie mają równych sobie!  Tak czy siak w tej sieciówce są smaczne zupy i pierożki w przystępnej cenie. Uwaga bo w godzinach popołudniowych może być gęsto…

Koreański Banksy?

Jeśli nie znacie (w co wątpię) Tomka Cimka i jego żony Misong to zachęcam do odwiedzenia Long Sausage in the Hole. https://www.facebook.com/longsausageinthehole/

U Tomka i Misong spędziliśmy trochę czasu i wypiliśmy duuuużo grzańców. Przetestowaliśmy pyszne polskie pierogi i hot- dogi. Nie ukrywam, że grzaniec wchodził nam najlepiej – a jak dobrze się gadało – hoho. Tomek oprócz naszej, rodzimej kuchni wspaniale promuje również samą Polskę i naszą kulturę. Jest naszym nieformalnym ambasadorem 🙂 podobnie jak Przemek Krompiec.  Panowie biorą czynny udział w wielu inicjatywach reklamujących Polskę w Korei,  z wielką pasją, entuzjazmem i nakładem sił czynią nasz kraj bardziej rozpoznawalnym w tej części świat – za co jesteśmy ogromnie wdzięczni i dumni. Oprócz dobrego jedzenia  – jest to miejsce spotkań i wymiany kulturowej :). Tomku dziękujemy za pogaduchy i wspólne pilotowanie drona nad rzeką. 

Prototyp nowego Hyundaya  (HJONDE) – widzieliśmy go pierwsi! 😉

A poniżej początek imprezy, która szybko się nie skończyła….;) Przemek zaprosił nas na sodżu, mekczu 🙂 i ciken 😉 hahah kurczaka oraz tę monstrualną, suszoną rybę z frytami. Było pyszne! Alkohol zrobił swoje – więc później kontynuowaliśmy z jakimś dziwnie pachnącym kiszonką makoli i grzańcem oraz przesympatycznymi znajomymi Tomka. Jeszcze później było jeszcze fajniej i poszliśmy na nasz fyrtel – a że było już bardzo późno….trudno było znaleźć czynną knajpkę… PS Za jakość zdjęć przepraszam, ale Samsung wymiękł.

Przedostatnia lokacja, gdzie wspólnie z dwoma Koreańczykami zaatakowaliśmy pusty lokal (nie licząc zapewne właścicieli). Panowie okazali się bardzo mili i towarzyscy. Próbowali się z nami komunikować podstawowym angielskim, a Przemek, który ma mówiąc trochę plebejsko “gadane” prowadził dyskusje w języku ojczystym (koreańskim) – jak się okazało Panów inżynierów seulskiego metra. Tomkowi nawet “postawili” kufel piwa  i ochoczo częstowali ośmiorniczką. Po wymianie wizytówek i przyrzeczeniu, że będziemy promować Koreę w Polsce rozstaliśmy się w przyjaznych nastojach uwieńczając imprezkę poniższym selfie. Później udaliśmy się do kolejnego przybytku, którego zwaliśmy – dosłownie po koreańsku POGO KING 버거킹, czyli BURGER KING. Ponieważ nic innego nie funkcjonowało już między 1:00 a 3:00 rano i później – więc osiedliśmy w tym królestwie wysokoprzetworzonego jadła i skonsumowaliśmy o dziwo dość smaczne burgery: krabowe z wasabi. Może wykład Tomka na temat wysokiej jakości mięsa w tej jadłodajni był prawdą…??? chociaż jakoś w to nie wierzę. Przemek długo opowiadał – my słuchaliśmy. Było bardzo miło. Czekamy na powtórkę!!!! Trochę byliśmy zmęczeni bo w południej zaliczyliśmy maraton po górach.

Złoty Budda i Świątynia Guknjongsa. Wyprawa w góry do Narodowego Parku Bukhansan. Pewnego, słonecznego dnia wybraliśmy się na wycieczkę piesza w góry. W sumie chwilkę metrem i 10 minut autobusem – fantastyczną lokalizację ma Seul! Jaki to przywilej mieć takie solidne masywy górskie, strumienie i wodospady okraszone uroczymi i kolorowymi świątyniami buddyjskimi. Wcześniej opracowałam trasę do Złotego Buddy – ponieważ jest bardzo słabo oznaczona – bez uprzedniego przygotowania i znajomości alfabetu koreańskiego jest bardzo wysokie prawdopodobieństwo, że się tam w ogóle nie dotrze. Dziwne to bo obiekt jest bardzo ciekawy a sam posąg Buddy bodaj największy w Azji Wschodniej. Bardzo miła i aktywna rozrywka na prawie cały dzień! W sezonie są tu tłumy ludzi i mnóstwo ludzi uprawiających wspinaczkę. My poza sezonem minęliśmy na trasie aż 3 osoby. Główne szlaki bardzo ładnie utrzymane, wiele udogodnień i drewnianych kładek. Dojście do Buddy jest dość strome, wąskie – trzeba uważać co by nóżki nie skręcić.

Tu widać skalę. Chociaż na żywo wygląda bardziej imponująco! Buddyjski mnich idzie w góry odśpiewać mantry. Z resztą pięknie śpiewał. Jestem praktykującą katoliczką i murem obstaję, że filozofia chrześcijańska póki co jest najbardziej egalitarna i nastawiona na drugiego człowieka a nie samorealizację itd. itp.,  ale umiem docenić piękno innych religii – szczególnie to tkwiące w architekturze czy muzyce. Mantry brzmiały cudownie w tej przestrzeni i było naprawdę pięknie. Świątynie buddyjskie również niezwykle miłe dla oka, harmonizują z otoczeniem sosen, czerwonych klonów i obłych gór. Mnisi i mniszki mają tutaj zazwyczaj ubrania z pięknej, naturalnej tkaniny w odcieniach gołąbkowej szarości. Nie wiem czy to konopna tkanina?

Kolejne multiplikacje Buddy. Te dewocjonalia rodem z Chińskiej Republiki Ludowej – ale na swój sposób urocze.

No i seria konwencjonalnych zdjęć turystycznych 🙂

Pan zamyka świątynię na okres zimowy – zaślepia folią ażurowe drzwi i okiennice.

Naprawdę piękny dzwon z małą architekturą i cudowny krajobraz za nią.

Wiosną musi płynąć tu woda – potoczyście 🙂

Insadong – Nasz nowy hotel z pralką i kuchnią, okoliczny klimat i ulubiona restauracja. Po 10 dniach zmieniliśmy miejscówkę na hotel w dzielnicy Insadong. Czadowa lokalizacja obok wioski Bukchon, Pałacu i starych hanoków. Pokój taka trochę japońska wytłoczka – ale w pełni wyposażona i z ładną toaletą z prysznicem. Pralka była tutaj w ciągłym użyciu – a na dachu suszarnia z widokiem na Namsan.

Po zwiedzaniu wieczorkiem koreańska drama. Tego prawowitego gościa za chwilę wyleją z roboty – dramaturgia musi być.

Seungri z Big Bang robi z siebie jak zwykle pośmiewisko w jakimś programie – mnie również to bawi.

Maciej dobija do 40stki więc podjął wyzwanie – zwalcz zmarszczki mimiczne z Nature Republic. Pani w kosmetycznym naciągnęła go na jakieś ultra drogie kosmetyki z śluzu ślimaka. Pomagają – ale tylko na chwilę.

Pod tymi dachami (wyglądają jak rudery) – niezłe chadziajstwo, (dziadostwo) jakby powiedział Wielkopolanin –  kryją się niekiedy wylansowane lokale, restauracje i sklepy odzieżowe – niektóre tak szykowne, że głupio było mi wchodzić i robić zdjęcia. Więc ich nie mam – wierzcie mi na słowo. Wewnątrz sklep z szykownymi hanbokami (tradycyjny strój koreański).

Nasza “prywatna” pralnio- suszarnio – siłownia.

Mikro motel…….

Tam gdzie neon i kaseton z napisem DVD to miejsce schadzek albo można wynająć pokój na godziny albo pooglądać  film ze “zwierzątkami”…..

Moja ulubiona wystawka restauracyjna 🙂 CZADOWA NIEPRAWDAŻ?

Piękne stworzenie!!!! Kałamarnica. Również  bardzo smaczne.

Wystawka z lodami.

Pierwsza elewacja minimalistyczne art deco – z tyłu retro deco – TOTALNY CZAD!!!!

Dzielnica okablowań, drutów, sprzętów RTV, uszczelek i innych metalowych dupereli.

Zmożona kapusta pekińska (napa) czeka na kiszenie. Będzie kimczi!

Poniżej cudna świątynia buddyjska z swastyką.  Swastyka – znak szczęścia. Funkcjonuje również w Indiach ale jej lustrzane odbicie, używali jej poganie, używają neopoganie, używał Adolf Hitler i niemieccy zbrodniarze podczas 2 wojny światowej – co doskonale jak nikt chyba wiemy. Swastyka jest symbolem religijnym – pomimo negatywnych skojarzeń i konotacji w Europie i Ameryce.

Boski, boski budynek – jak wygram w TOTKA to taki postawię w lesie u nas. Będzie 3 dom w mojej karierze.

Pierwszy śnieg w Korei w 2017 roku.

Changdeokgung – Kolejny i największy pałac blisko naszej nowej kwatery.  

To żółte drzewo Ginko Biloba było gigantyczne. Cudowne drzewa – jedynym ich mankamentem są owoce… Opadają na jesień i fermentują, gniją na chodnikach wydzielając bardzo silny zapach wymiocin. W pierwszy dzień pobytu zachodziłam w głowę…o co chodzi? Mówię: Maciej, ale tu ostre imprezy mają. Wszędzie śmierdzi rzygami. O mamo, jak oni muszą nie pić, ale chlać alkohol…… Dopiero po tygodniu mój mały móżdżek skonstatował, że to nie wymiociny ale gnijące owoce ginko są powodem tego straszliwego odoru.  

INSADONG I Ssamzie Road 인사동쌈지길

Tak drobnej i małej osóbki nie widziałam nigdy w życiu. Tak, krótka anegdotka. W okolicach ulicy Jongno jest mnóstwo knajp – takich z alkoholami i zakąskami (w Korei nie kupisz alkoholu bez zakąski –  chyba, że w sklepie). Wieczorami, przez cały tydzień odchodzą tam masakryczne libacje – jedzenie, śpiew, głośne dyskusje. Jakby 1/2 miasta zlądowało tam na GIGA imprezę. Około 10 w nocy jest tam istna Sodoma i Gomora: pijane nastolatki prowadzące się za rękę, Panowie po 40stce pod pachę próbujący dotrzeć do domu, oddający mocz na ulicy adżuszi, chlustające wymioty itd itp. strach się bać……… Wieczorem ulica wygląda jak pobojowisko usłana petami i wydzielinami. A już o 7 rano na drugi dzień jest pięknie i czysto, chodniki umyte wodą, ewentualnie przemyka szwadron babć i dziadków z szczypcami  w rękach (jak do wyławiania ogórków małosolnych) i wybiera z kostki brukowej niedopałki  i papierki. Ciężką i niechcianą pracą zajmują się tutaj emeryci i bardzo starzy ludzie. U nas w Polsce byłoby to nie do pomyślenia!!!! Podobnie w dzielnicach handlowych. Około 18 ma miejsce exodus skuterów i rowerów z kartonami. Segregacja i wywózka makulatury. Dowiedziałam się, że również budowlanką zajmują się ludzie po 60tce bo młodzi tego nie chcą robić…. Dziwne, że ten honorowy naród koreański jeszcze nie okrył się wstydem.

JIRISAN 지리산 Tu  można zjeść tradycyjny posiłek koreański. Aby wejść do restauracji należy zdjąć obuwie.  Taki zestaw około 150zł.

 Muzeum kupy!  Tak, tak. Kupka może symbolizować szczęście. Poniżej gdzieś jest zdjęcie z wejściem do muzeum – wielka, rozwierająca się żyć (pośladki) wydają z siebie odgłos puszczania gazów (pierd, pierd). Więcej o fenomenie kupy  znajdziecie w fantastycznym i jak zwykle profesjonalnym artykule na temat koreańskich fascynacji kałem autorstwa My Oppa’s Blog pt.Koreańska toaleta” Zapraszam do czytania http://myoppasblog.blogspot.com/2016/03/koreanska-toaleta.html

Ciasteczka w kształcie kupy – w środku z słodką pastą z czerwonej fasoli  

Kochanie – zaproszę Cie na kawę w sraczu ….. z różą

Krwawe Risotto w kibelku…..

Zwróćcie uwagę na infografikę w górnym, prawym narożniku. Emocjonalnie niedorozwinięty naród….

Okupantki w hanbokach. Czyli japonki w tradycyjnych strojach koreańskich.

To będzie kimczi….

Nasza ulubiona restauracja w Insadong – (To the Moon) Insadong 14 – byliśmy tu 7 razy POLECAM. Dzięki ogromnym oknom mieliśmy podczas jedzenia koci spektakl – rudzielce polujące na wróble 🙂 No i klientki mierzące cudowne czapeczki z włóczki – urocze. Obiad około 150 zł z alkoholem. Zazwyczaj braliśmy 2 butelki makoli, bulgogi, wieprzowinę na słodko, ostra zupa z owocami morza i pastą sojową (dłedżangczige), przystawki.

O’sulloc Tea House – Porażka roku! Piękna elewacja – w ogóle wszystkie sklepy i herbaciarnie są mega designerskie – ale smak lodów i wypieków pozostawia wiele do życzenia. Herbaty mają fantastyczne opakowania i zapach. Nie kupiłam bo mają dość wygórowane ceny a po rozczarowaniu zestawem poniżej nie chciałam ryzykować.

O'sulloc tea house @ MyeongDong

Zdjęcie wykonane przez:  公益推手 Credit Photo 公益推手

Smak wszystkiego jest jednakowy. Herbaciane latte i lody to mrożona woda o smaku bardzo rozwodnionego mleka i lekko gorzkawe (to pewnikiem ta ekologiczna, koreańska herbata wprost z JEJU ISLAND). Najlepsza jest rolada z pianki montażowej🤣. Ciastko o wyglądzie i konsystencji pianki lateksowej 🤢 – albo lateksowego materaca o wysokiej sprężystości. Do dzisiaj próbuję odgadnąć z jakiego syntetycznego premixu spożywczego wyprodukowano to ciasto…. Wszystko bardzo estetyczne ale niejadalne . Jakość rogalika 7Days. Przysięgam w dotyku to było jak syntetyczny materac lateksowy. Ci, którzy piszą, że to jest smaczne albo kłamią, albo próbują się dla lansu czegoś doszukać. U mnie w domu gotuje się kuchnie świata i raczej zdrowo i dość dobrze, lubię również zieloną herbatę, białą, wędzoną i fermentowaną. Sorry,  ale te pseudo delicje (naszym zdaniem) nie są Warte 100 zł!!!!!

Wioska BUKCHON 북촌전망대

Persymonki (owoc kaki)

Noryangjin Fisheries Wholesale Market – Targ Rybny

Koreańskie metro – moim skromnym zdaniem najlepsze, najnowocześniejsze i najczystsze metro jakim się poruszałam. Paryskie to dżungla, czasami niechlujna i nieprzyjazna. Metro londyńskie jest wielkie, ale czytelne i ludzie skorzy do pomocy. Jednak koreańskie to Number 1: ergonomiczne, czyste, wszędzie dostępny Internet, mnóstwo toalet na stacjach, bardzo rozbudowane i meeeeeega długie składy. W sumie nigdy nie było tłoczno. Byliśmy pod wrażeniem tej nowoczesnej infrastruktury – podziemne drugie miasto.

Pozostając w temacie stworzeń morskich…

Jeśli ktoś wybiera się w okolice Lotte World Adventure i ma dosyć stricte koreańskiego jedzenia a ma ochotę na takie hmmm fusion – to  polecam SEVEN SPRINGS Urban Picnic. Przez 2 godziny można jeść co się żywnie podoba i ile się chce. Naprawdę smacznie i korzystnie cenowo. Mamy jedzenie koreańskie i europejskie, pyszne owoce (mango i marakuja), pyszne grillowane grzybki i wołowinę w sosie słodko kwaśnym, lody, pizza, makarony i tradycyjną kuchnię koreańską. Pyszne słodkie ziemniaki zapiekane z serem 🙂 Super opcja. https://www.sevensprings.co.kr/

Hot dog czyli parówka na kiju w cieście posypana cukrem 🙂 Mężuś testował i mówił, że smaczne 🙂

LOTTE WORLD TOWER

Katedra Myeongdong – kościół rzymsko – katolicki. Byliśmy z mężem bardzo zszokowani ilością kościołów w Seulu. Był to dla nas jako chrześcijan i praktykujących katolików widok bardzo krzepiący. Równie niezapomniane wrażenie zrobiła na nas niedzielna msza w katedrze. Skrzypce, wiolonczele, organy, flet, profesjonalny chór. Tak fantastycznej oprawy muzycznej nie powstydziłaby się nawet stolica apostolska – Watykan. Do tego ludzie, karnie w kolejce, rządkiem opuszczali świątynię  a następni wchodzili. Obrządek mszy identyczny prawie z tym w Polsce tyle, że po koreańsku. Byliśmy zachwyceni – nawet Polacy mogliby wiele się nauczyć 🙂 Kościół pękał w szwach.  Przed katedrą często organizowane były różne kwesty na potrzebujących w kraju i za granicą oraz sprzedaż lub rozdawnictwo jedzenia dla biednych.  Nie wiem czy wiecie ? Papież Jan Paweł II jest tu bohaterem. Wygooglujcie sobie informacje jeśli Was to zaciekawiło. Inne ciekawostki – katolicy w Korei stanowią elitę intelektualną. Takie tam….. informacje wyczytałam. Ciekawy wpis o chrześcijańskich męczennikach i kościołach tu: http://swiatodpodszewki.blogspot.com/2015/05/katolicki-seul-spacer-po-miejscach-kultu.html

Koreańscy męczennicy. Chrześcijaństwo w Korei zaszczepili nie księża, czy misjonarze ale sami ochrzczeni świeccy Koreańczycy.

Haneul Park – Wzgórze Traw…albo inaczej… Wichrowe Wzgórze – przepraszam ale “p……ło jak w kieleckim”. Twarze mieliśmy sztywne i pobrużdżone z zimna – ale chcieliśmy jak każdy szanujący się Koreańczyk i turysta zrobić sobie zdjęci na tle traw. Nic – robiliśmy dobrą minę do złej gry 😉 Było pięknie ale OKRUTNIE ZIMNO!!!! Łzy lały się z oczu

King SEJONG . Uwaga – posiłkuję się teraz po najmniejszej linii oporu Wikipedią (wybaczcie ale ilość fot mnie przerasta – muszę jeszcze pożyć a nie gnić przy kompie).  Sedżong Wielki,Władca Korei z dynastii Joseon, panujący w latach 1418–1450. Przeprowadził wiele reform, które przyczyniły się do poprawy warunków życia królestwa. Jego panowanie w koreańskiej historiografii uchodzi za jedno z najlepszych w historii Korei. Uważa się, że za jego rządów kultura i nauka koreańska przeżywała swój „złoty wiek”, jednakże Sejong był znany z niechęci do mnichów buddyjskich, których usunął z Seulu. Pod jego kierownictwem opracowano koreańskie pismo fonetyczne hangul. Jego kampanie militarne były uwieńczone sukcesami: na morzu wojska koreańskie zdobyły wyspę Tsushima, a na północy zdobyły część mandżurskich terytoriów. W czasie panowania Sejonga, Korei udało się poczynić duże postępy w dziedzinie nauki, rolnictwa, literatury, tradycyjnej medycyny oraz inżynierii. Ze względu na rozwój cywilizacyjny, jaki miał miejsce w tym czasie, w koreańskiej historiografii Sejong nosi przydomek Wielki. Najsłynniejszym osiągnięciem Sejonga dla koreańskiej kultury jest jego inicjatywa stworzenia koreańskiego alfabetu, znanego jako hangul. Wcześniej wszystkie dzieła i książki powstawały w klasycznej chińszczyźnie. Znajomość i możliwość nauki chińskich znaków była ograniczona wyłącznie do wysokich urzędników państwowych oraz ich potomków. Wprowadzenie alfabetu umożliwiło upowszechnienie edukacji. Choć chińskie znaki do zapisu koreańskich słów były stosowane w większości źródeł jeszcze w pierwszej połowie XX wieku, wynalezienie hangula miało ogromny, pozytywny wpływ na koreańską kulturę.

Przechadzka po centrum gdzieś koło 24:00. Spokojnie, cicho, pada deszcz, liście opadają z drzew. Czujemy się bezpiecznie.

Cheonggye Plaza 청계광장 Poniżej płytki ceramiczne, które bardzo mi się podobają. Kiedy przechodzisz obok słyszysz tętent końskich kopyt i subtelną, koreańską muzykę tradycyjną.

Moje ulubione lampiony – reklama restauracji.

Przy okazji wieczornego spaceru przy strumieniu spotkaliśmy ekipę (2 osobową) z TVP. W Seulu jest trochę Polaków – ale bez przesady – nie aż tak wielu – a zważywszy, że są porozrzucani po całym mieście lub jego obrzeżach wcale niełatwo ich spotkać (chyba, że na hot – dogu u Tomka Cimka).  Z tegoż powodu z entuzjazmem podeszliśmy do Pani Justyny Szubert-Kotomskiej – dziennikarki TVP. Mówimy: Dobry wieczór!!! Pani z nietęgą miną odpowiedziała: Dobry Wieczór. Pan operator mocował się ze swoją gigantyczną, profesjonalną kamerą – czekałam… kiedy wpadnie do wody kiedy kręcił takie “oddolne ujęcia” z poziomu wody….. Wracając do Pani dziennikarki. Pytam się: O czym państwo robią reportaż? Ona na to z lekkim oburzeniem w głosie:  “No jak to o olimpiadzie”. No tak… ja głupia nie wiedziałam, że za ponad miesiąc olimpiada, głupie pytania zadaję… 🙁 W ogóle pożałowałam, że się zapytałam. Próbowałam z Panią porozmawiać. Chciałam podzielić się z Panią opinią, że trochę słabe te lampiony na olimpiadę (bo wiem, że Koreańczycy potrafią robić piękniejsze i bardziej spektakularne rzeczy). (Z resztą otwarcie i zamknięcie olimpiady wypadło równie nędznie. Pomijając moje animozje do Rosjan – olimpiadę mieli tak zorganizowaną i piękna scenograficznie i od strony choreografii, kostiumów i w ogóle, że nikt ich nie przebije do kończ tego stulecia). Pani dziennikarka zadała nam jedno pytanie: Czy mieszkamy w Seul?  My na to, że nie.Tylko w celach turystycznych. Pani odwróciła się na pięcie i to była cała rozmowa. Droga (albo i nie droga…..) Pani – zawód dziennikarza wymaga zaangażowani, podstawą jego jest rzetelna informacja, ale również dobry kontakt z ludźmi. Nawet jak się Pani nie chciało buzi otwierać to wypadało z zwykłej kurtuazji chwilę porozmawiać i się chociaż raz uśmiechnąć! Nie ma nas rodaków, aż tak dużo w tej części świata!!! Reprezentuje pani POLSKĄ TELEWIZJĘ i powinny Panią jakieś standardy obowiązywać a wyszła Pani na niemiła i zblazowaną Paniusię. Oglądałam Pani program „Halo, tu Pjong Czang” – owszem był w porządku – jednak jest jedna rzecz, która przykuła mój wzrok i uwagę. Kiedy przeprowadzała Pani wywiad ze swoimi rozmówcami trzymała Pani ręce w kieszeni. Nie nauczono Pani (przynajmniej w Polskiej etykiecie), że trzymanie dłoni w kieszeni to wyraz ignorancji, lekceważenia i złego wychowania. (Nie jesteśmy w USA, pracujemy dla polskiej telewizji publicznej) Szczególnie jest to nie na miejscu w kraju, w którym takie symboliczne zachowania, gesty i etykieta mają szczególe poważanie. A najlepsze w tym wszystkim, że właśnie przed chwilą sprawdzając info na temat owej Pani doczytałam, że z roboty ją wywalili. Jak to napisali: „Wyczerpała się formuła współpracy”Czytaj więcej na: http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/tvp-sport-rozstaje-sie-z-justyna-szubert-kotomska-wyczerpala-sie-formula-wspolpracy  Poniżej w białej kurteczce zmęczona życiem dziennikarka TVP i ryzykujący utratą majątku operator kamery.

EWHA WOMANS UNIVERSITY

Genialny projekt architektoniczny! http://www.perraultarchitecture.com/en/projects/3268-ewha_womans_university_-_urban_design.html

https://i1.wp.com/www10.aeccafe.com/blogs/arch-showcase/files/2011/11/UFE_0805-Ext_AM-03.jpg

SHABU SHABU – japońskie szamano. Po wizycie w EWHA i zakupieniu tuzina koreańskich skarpetek z PSY, Tottoro, EXO i BigBang (dla dzieciaków) udaliśmy się do super restauracji – jedz ile zdołasz. Na każdy zakupiony zestaw mięs można siedzieć 90 minut i jeść co i ile chcesz :).  Pyszne i korzystne cenowo. knajpa bardzo oblegana- dlatego może się okazać, że trzeba 10 minut poczekać.  http://seoulsync.com/food/ninety-minutes-unlimited-shabu-shabu-in-seoul

ITAEWON + NAMSAN Park Spacerem przez piękny Namsan Park dotarliśmy na przeciwległą stronę miasta (i góry) do Itaewonu. Dzielnica jest bardzo droga – chociaż właściwie nie wiem dlaczego. Mnóstwo tu eklektycznych zabudowań, wiszących nad głowami drutów i kabli, różnych ambasad krajów Afryki, bliskiego i dalekiego Wschodu. Góruje tu wielki meczet i jak nigdzie indziej można to spotkać więcej obcokrajowców. Mnie osobiście poza fotogenicznością tych stłoczonych domów nic się w Itaewonie nie podoba…. Jakieś takie lekko brudnawe i klejące miejsce.  ZAPYZIAŁE

Poszliśmy zobaczyć restaurację naszego rodaka Michała. Tzn. Mamusia Polka a Tatuś Bułgar. Pewnie znacie wesołego szefa kuchni ze znanych programów telewizyjnych albo byliście w jego restauracji, która proponuje kuchnię bułgarską. https://www.facebook.com/zelen2006

Poniżej odcinek popularnego programu ‘Chef & My Fridge’ https://www.youtube.com/watch?v=ETQKkUjlKWE

A poniżej restauracja czołowego geja Korei Hong Seok-cheon‘a.

Kiedy wracasz zbyt późno do domu po imprezce z szefem….kwiaty – suszki z automatu dla udobruchania żony. Jakieś drakońskie ceny – jak w Norwegii.

NAMSANGOL HANOK VILLAGE

Ceramiczne kamionki do kiszenia kapusty kimchi, fermentowania sosu sojowego i pasty sojowej.

SM TOWN + KPOP + EARTH QUAKE

Mieliśmy też przyjemność odwiedzić COEX ATRIUM. W sklepach SM TOWN (S.M. Entertainment główna agencja talentu, producent i wydawca muzyki koreańskiej) zakupiliśmy trochę płyt i plakaty. Głównym naszym celem było jednak obejrzenie spektaklu holograficznego “SCHOOL OZ” – możliwe, że jedyna taka okazja na świecie. Ultra nowoczesny musical – na scenie hologramy jak żywe –  bez użycia okularów. FANTASTYCZNE PRZEŻYCIE. Szczególnie kiedy podczas oglądania dopada Cię pierwsze w Twoim życiu trzęsienie ziemi!!!!! Tak – myśleliśmy , że to efekty specjalne – bo musical był rewelacyjny i mega efekciarski. Po wyjściu ze spektaklu okazało się, że Koreę Południowa nawiedziło mocne trzęsienie Ziemi w okolicach Ulsan i Daegu na południu kraju. Niby daleko a wstrząsy było czuć w Seulu. Dopiero wieczorem w telewizji zobaczyliśmy skale zniszczeń…. Jeden z ulubionych wokalistów Macieja: Max Changmin z TVXQ.

Ukochany, prze zdolny Taemin, z którego pewnie zrobią geja 🙁 jeśli nim nie był to zrobią z niego. Tak czy siak śliczny  to on jest ja z obrazka, pięknie tańczy, nadzwyczaj dobrze prezentuje się na scenie. Poniżej dobry kawałek – dobrze zatańczony – ale jak patrzę to mi się gorąco robi :)))))…………………………………………. I te 63 tysiące ludzi w Tokyo Dome wymachujące świecącymi pałeczkami i skandujące LEE TAEMIN!!!! Jest nieźle. Był koncert Taemina ale 750 zł najtańsze bilety od łebka – trochę drogo.

A poniżej bilety na hologramowe przedstawienie. Ustawiacie się grzecznie do zdjęcia (trzeba ugiąć kolanka bo kamera jest na wysokości przeciętnego Koreańczyka) cyk wydrukowany jest bilet z losowym bożyszczem kpopowym. Najwyraźniej mam szczęście bo na moim bilecie był śliczny Taemin i Kisielek. Maciej trafił na Exo – co prawda ich lubi nasz syn.

Ulubiona muzyczka Macieja i z grubsza jak widowisko wyglądało.  https://www.youtube.com/watch?v=UyKwMZ0KoXU Szczerze wybralibyśmy się jeszcze raz.
Jeszcze jeden link https://youtu.be/98qCUaUsXhc

Nasz kolejny obiadek po kpopowych emocjach. Restauracja ZZIM serwowała w wersji turbo ostrej pałki z kurczaka+ małże (mule) + kraby + ośmiorniczki + makaron ryżowy + pikle z rzodkwi i kapusty.  Bardzo dobre, kurczak miękki i soczysty – ale Koreańczycy siedzący dość licznie obok smarkali i pochrząkiwali a poty wylewały się im na czoło. Podkreślę, że pociągali nosem dość głośno i mlaskali, ciamkali itd. Do tego jakaś para obok bardzo głośno rozmawiała – co wydało mi się bardzo niegrzeczne. Zatem z ta etykietą przy stole różnie bywa… W każdym razie my znieśliśmy tę ostrość lepiej niż sąsiedzi. O dziwo… Jedyne co – jedzenie makaronu z sosem było dość upierdliwe metalowymi pałeczkami i łyżką.

Niezła strzyga…Normalnie “Krzyk” Edwarda Muncha

Podobny obraz
 

SEOUL WALL Jeśli przyjdzie Wam ochota a polecamy, wybierzcie się na spacer po górach i murze okalającym cały Seul. Tras jest wiele – można posiłkować się dostępnymi w internecie przewodnikami. Ja lubię tę bo można z Wioski Bukchon albo na piechotę albo autobusem podjechać pod mur i strefą zmilitaryzowaną za okazaniem paszportu i po wypełnieniu wniosku otrzymać przepustkę i pod czujnym okiem koreańskich żołnierzy przejść mur podziwiając widoki.  Od Waryong park do Changuimun Gate – a później na grzaniec i hot dogi do Tomka Cimka 🙂 Po drodze widok na piękny pawilon Samcheonggak.

Unhyeongung

Pierwsze w życiu selfie po 40stce –  ja Cię, ale jestem zacofana, tej 😉

BBQ Wieprzowinka u Baek Jong-won’ga

Zakupy i takie tam….

Polecam ten róż  w sztyfcie. W sumie wielozadaniowy.

Wracamy…bez żalu

Powrót był dłuższy bo 9 godzin i w Warszawie mieliśmy czas na kawę i obiad. Poprzedni lot był praktycznie jeden po drugim. Obejrzałam w drodze 4, 5 filmu, zjadłam bulgogi z ryżem i troszeczkę podrzemałam. Nie było żadnego JET LAGu – NIC. Wręcz nawet kolejny tydzień sypiałam regularnie o 22:00 nyny hahah i o 8:00 pobudka. Najwyraźniej “zniżka formy”spowodowana różnicą czasową jest tylko w kierunku zachód – wschód.

Podsumowując. Mąż stwierdził bardzo lakonicznie, że: “Podobało mu się” “Góry były najlepsze” “Bulgogi i makoli mu smakowało” “Zjadłby na swoje urodziny w Polsce golonkę – jokbal – po koreańsku”  ” W sumie pojechałby jeszcze raz jak nadarzy się okazja” Faceci nie wdają się w szczegóły…. a może nie chce im się za dużo rozmawiać 😉 Teraz moje 3 grosze – bo zmęczył mnie ten wpis. Wybaczcie. Z resztą w Internecie jest tyle filmów, video i artykułów. Postanowiłam zrobić ten wpis dla Rodziców ale pomyślałam, że może rodaków zainteresować – zachęcić albo zniechęcić ;).

1. KOREA – świetny pijar – rzeczywistość już nie taka lukrowana…

2. Bardzo ciekawe zwyczaje żywieniowe. Wspólne, grupowe spożywanie posiłków. Entuzjastyczne pochłanianie pokarmów objawiające się ciamkaniem, mlaskaniem, siorbaniem i charakterystycznym wydawaniem odgłosu zadowolenia.

3. Przynajmniej 3 bardzo smaczne potrawy Bulgogi (wołowina w słodkawym sosie) , Kimczi (kiszona kapusta z ostrą papryka i dodatkami) , Jokbal (świńskie stópki i golonka) + bardzo smaczne owoce morza jeśli ktoś lubi. Uwielbiam kimczi i jem je w Polsce codziennie. Jeśli chodzi o kuchnię to i tak twierdzę, że francuska i polska jest najlepsza i najbardziej urozmaicona. Problem w tym, że Polacy swojej kuchni dobrze nie znają i nie doceniają….

4. Miasto gigantyczne, przestrzenne, nie przytłacza. W listopadzie nie odczuwałam smogu, powietrze sprawiało wrażenie czystego i rześkiego. Piękne mosty i rzeka. Zabytki eleganckie, bez przesadnego patosu. Jest ich stosunkowo niewiele w porównaniu do Europy. Powiedzmy sobie szczerze Europa to jest PERŁA!!!! Której nie da się zwiedzać – bo mamy arabską wiosnę….oczywiście w wyniku debilnej polityki kolonialnej i samolubnych i nielegalnych decyzji cioci merkelówny…

5. Metro – doskonałe!

6. Koreańczycy nie chcą mówić po angielsku albo ni w ząb nie potrafią. W tej kwestii Korea jest w epoce neolitu.

7. Sklepy kosmetyczne w Korei faktycznie oferują zatrzęsienie produktów.

8. Lokali gastronomicznych jest tu tyle, że aż głowa boli…… Koniecznie odwiedzić targ Gwangjang Market (광장시장) – takiej przytłaczającej ilości kramów z jedzeniem nie widziałam nigdy!!! Z wrażenia nie zrobiłam anie jednego zdjęcia.

9. Nie wypijesz alkoholu bez kosztownej zagrychy (60 – 100 zł)

10. Akomodacja zdaje się być tańsza niż w Polsce (pod warunkiem, że nie wybierasz 5 gwiazdkowego hotelu)

11. Jedzenie jest drogie (oprócz zupek w paczce i prażonych alg)

13. Góry są piękne i  sprawiły nam najwięcej radości z całego wyjazdu. Góry są the best!!!

14. Koreańczycy są sztywni, nie ma z nimi kontaktu wzrokowego, dziewczyny chodzą nafąfane i nadęte – jak księżniczki. Przed wyjazdem wyobrażałam sobie Koreańczyków jako super towarzyskich. Jedyne miłe osoby to emeryci, starsi ludzie – uśmiechali się, odpowiadali na dzień dobry i cieszyli się, że mówisz coś po koreańsku. Jedynie oni w metro obserwowali nas, komentowali, objawiali zaciekawienie. Wśród dziadków (harabodżi) sensację wzbudzała niebieska czapka z daszkiem i Yodą ze Star Wars mojego męża. Młodzież straszliwie wycofana…………….Może tak jak we Francji – ludzie w stolicy są anonimowi i aroganccy a na wsi i mniejszych miejscowościach mili i otwarci.

15. W tym roku wszyscy ubrani albo w beżowy płaszczyk albo płaszcz puchowy typu śpiworek w kolorze czarnym. Do tego trampeczki na bosą stopę.

16. Panowie i Panie mają obsesję na punkcie wyglądu. W koreańskiej, męskiej toalecie najbardziej oblegane jest lustro.

17. Uwaga obrzydliwe! Eleganckie kobiety w Korei ostentacyjnie wciągają smarki przez nos i plują do umywalek.

18. Koreańczycy mają piękne, gęste włosy. Mężczyźnie nie łysieją tak wcześnie – albo  prawie wcale.

19. Koreanki są zazwyczaj bardzo ładne i szczupłe (nie wiem czy to genetyka czy efekt operacji plastycznych). Są śliczne ale wszystkie wyglądają tak samo…. i to staje się nudne. Obowiązuje wschodnia unifikacja dążenie do wizualnego podobieństwa (jak z fabryki) zero indywidualizmu.

20. W Seulu na kolorowo ubrane są wyłącznie emerytki i kobiety na targach. Fiolet i fuksja to kolor kobiety w wieku poprodukcyjnym ;). Reszta – żałobna czerń.

21. W Seulu przeważają kościoły chrześcijan, później świątynie buddyjskie. Widziałam też 1 wielki meczet.

22. Czuliśmy się bezpiecznie, jak w domu, ale………………. W ubikacjach damskich są wszędzie przyciski alarmowe ??? W metrze ostrzeżenia, że Panowie robią ukryte zdjęcia majteczek i obmacują w metrze….bez komentarza.

23. Jesteśmy zadowoleni. Gdyby mi się ktoś pytał co mi się najbardziej podobało: to złote drzewa ginko, widok Pałacu na tle gór i same góry. Właściwie nic szczególnego nie było w Korei – bo wszystko znam na pamięć z Internetu. W końcu dzień w dzień tylko koreańskie filmy i muzyka. Powiem tak – jeśli nie jesteś fanem Korei, kpopu, koreańskiej kultury czy języka to wybierz może Kyoto w Japonii, albo inny kraj. A my……cóż – zadowoleni i w sumie nie wiemy do końca dlaczego??? Właśnie to jest dziwne – w sumie nie wiesz dlaczego – ale chcesz tu wrócić 🙂

24. Muszę pochwalić LOT – na pewno polecimy jeszcze z wami.

25. Do Korei trzeba lecieć większą ekipą. Warto zwiedzić jeszcze południe i inne miejsca, może Jeju. Można skosztować uroków sauny, przebrać się w hanboki, obejrzeć jakieś folkowe występy, pójść na koncert gwiazdy kpopu.

26.  Koreańskie babcie i dziadki wymiatają na przyrządach w parkach. Babcie na równoważniach, robiące szpagaty i  kręcące hulahop, zdobywające szczyty górskie ze śpiewem na ustach – godne podziwu i naśladowania przez polskich emerytów. Co prawda moja Mama i Mama Teściowa wyglądają lepiej i są bardzo aktywne (narty, łyżwy, pływalnie, rower, podróże) –  ale to chyba wyjątki.

27. Nie konsumujcie w O’Sullocku.

28. Za zakupy zrobione w Korei otrzymacie zwrot podatku. My dostaliśmy nawet w prezencie PowerBank.

29. Widok z Namsan Tower jest piękniejszy o zachodzie słońca i w nocy.

30. Bogactwo i różnorodność owoców morza, przedziwnych stworzeń robi ogromne wrażenie.

31. Interesuje Was Korea i jej dziwactwa – poczytajcie książki albo wejdźcie na My Oppa’s Blog. http://myoppasblog.blogspot.com/

32. PODSUMOWUJĄC: Było warto. Mamy chrapkę teraz na Koreę: Pusan (woda, fale, wiatr i piasek), Seoraksan National Park (wyprawa w góry i wodospady) i Japonia (Kyoto – tradycyjne architektura + bambusy + majko + gejsze).

Nasze zdjęcia z Korei znalazły się również na PIERWSZEJ STRONIE FOTOBLOGII WIRTUALNEJ POLSKI! Bardzo się cieszymy  Co za wyróżnienie!

fotoblogia_veryluckystar_korea

OBEJRZYJCIE TE MEGA ESTETYCZNE FILMIKI 🙂

https://www.youtube.com/watch?v=i9YGSKFWgso